Próbuję sfinalizować rejestrację Stowarzyszenia. Biurokracja to istny Proces Kafki. Myślę, że mają tam kogoś, kto wymyśla, jak to wszystko skomplikować. Mnóstwo sprzecznych informacji, ludzie na urlopach (bo przecież w tym kraju przez 2 miesiące się nie pracuje!), decyzje zależne do zeszłorocznego śniegu, tomy zadrukowanych stron, tysiące podpisów, wykonanych telefonów. Aż strach, że to wszystko na trzeźwo!
Potem trzeba czekać i znów drukować, pisać i prosić się ażeby można było coś w tym kraju zrobić. Zrobić coś pożytecznego. Coś na czym się znam. Coś co jest ważne. Coś z tego będzie można żyć!